Człowiek nie jest taki że by nie popłynął. I nie chodzi tu o to, gdy spotyka się ze znajomymi i to tylko i wyłącznie, wręcz bezapelacyjnie na jednego. Rozmowa toczy się wartko i w zasadzie zupełnie naturalnie pojawia się drugi. Drugi powoduje, że rozmowa toczy się jakby lepiej i sprawniej i nie wiadomo kiedy pojawia się kolejny, by jeszcze bardziej wzmocnić nurt dysputy.
Potem zupełnie już nie wiadomo kiedy pojawia się kolejny i kolejny. A w tak zwanym "międzyczasie" jeszcze kolejne. I pojęcie "międzyczasu" jest tu jak najbardziej adekwatne, gdyż rozmowa toczy się normalnie, czas płynie swoim tempem i nic nie wiemy o tym (a szczególnie na zajutrz), że gdzieś pomiędzy tym istnieją inne czasy, w których to dzieją się różne rzeczy wypełniane kolejnymi i kolejnymi. Ale z biegiem czasu, czas między kolejnymi maleje i tempo wzrasta, aż czara się wypełni i dochodzi do cofki.
Nie, nie o to chodzi. Tu chodzi raczej o tę przedziwną magię wypełnioną mocą, która zmusza nas by płynąć pod białą płachtą. "Jeszcze tylko sprawdź co za tym horyzontem" - szepcze do nas, a my próbujemy dotrzeć za ów horyzont. I czasem bywa, że nie chcemy się cofać, i nie cofamy się. Tylko ciało nasze czasem nie jest w stanie utrzymać dobra, które przyjęło i jemu się cofnie. Ale nic to, płyniemy dalej, choć bywa, że cofki stają się coraz trudniejsze, coraz bardziej wzmożone. I zdaje nam się, że tego nie wytrzymamy a ciągłe skurcze wnętrzności spowodują, że przewrócimy się na drugą stronę jak nasz sztormiak, gdy go mokrym zdejmujemy. Niektórzy twierdzą, że ostatnim stadium przenicowania trzewi poprzez spazmy jest ów, gdy się już wydaje, że sznurówki od butów z buzi wystają. Lecz, gdy tylko odpoczniemy trochę, znowu nas coś po tej wodzie gna.
Ale nie tylko organizm, również woda miewa swoje cofki. Rzeki wpadają do mórz lecz bywa, że morze przy czynnym udziale wiatru wpada do rzeki i cofka gotowa.
Zdarzyło się razu pewnego, że staliśmy w marinie na dalbach, czyli dwie cumy z dziobu założone na solidne kołki wbite w dno i dwie cumy z rufy podane na keję. Prognozy przewidywały silne wiatry z kierunków ku naszemu lądowi - słowem sztorm. Zatem nie wybieraliśmy się nigdzie. Następnych kilkanaście godzin postanowiliśmy spędzić w bezpiecznej przystani. W nocy rzeka jednak postanowiła zawrócić swój bieg i wykonać cofkę. Rano, gdy chcieliśmy wyjść na keję okazało się to niemożliwe, gdyż keja ukryła się pod wodą. I tak stojąc na cumach a nie schodząc na ląd, spędziliśmy niemal dwie doby na jachcie. A że specjalnie nie było co robić więc dogadzaliśmy sobie wspaniałymi potrawami. I to była cofka w kambuzie - głównie.
O ile cofki rzeczne powodują nadmiar wody o tyle te nasze powodują jej ubytek. Trzeba bardzo uważać by przy tych naszych nie odwodnić organizmu. Czyli, nawet jeśli to trudne i krótkotrwałe (bo organizm nie utrzymuje), to trzeba się nawadniać.
Najprościej oczywiście wodą. Dobry jest też sławetny kisiel, który poza wodą i cukrami, które dostarczą nam szybko energii, w obie strony smakuje tak samo i wracając nie wybija zębów.
Może być po prostu mleko o niskiej zawartości tłuszczu. Ale czy nie lepszy byłby kefir? Bogaty w probiotyki i jest źródłem kluczowych składników odżywczych, takich jak witamina D, wapń i magnez, które wspierają zdrowe kości i zdrowe serce. W miarę szybko powoduje też uczucie sytości dzięki dużej zawartości białka. Do tego ma niską zawartość laktozy - to dla tych co z nią są na bakier.
Z wyrobami mlecznymi należy uważać gdyż na niektórych działają dodatkowo cofliwie.
Ale to nie wszystko. Można pomyśleć i o innych płynach. Tu od razu w sukurs przyjdą nam wszelakie herbaty. Napój, który dostarczy wody i ciepła. Ale nie tylko. Np. mięta nieco uspokoi nasze wnętrzności i przyniesie ukojenie. Hibiskus bogaty w przeciwutleniacze dostarczy nam witaminy C, a pita nieco częściej pomoże w zapobieganiu chorobom i wzmoże naszą odporność. Zielona herbata zaś, to dobry wybór ze względu na właściwości witalne i może pomóc opóźniać procesy starzenia a nawet może pomóc przy regulacji poziomu cukru we krwi.
Ale może pojechać dalej i przygotować sobie wcześniej kombuchę - taki sfermentowany napój wytwarzany z wody, herbaty, cukru, bakterii i drożdży. Jest naturalnie bogaty w probiotyki , które pomagają przywrócić równowagę bakterii w jelitach. Kiedy pijesz kombuchę , spożywasz zdrowe drobnoustroje, które wspierają trawienie i ogólny stan zdrowia jelit. Można ją kupić w sklepie ale warto przy tym zwrócić uwagę czy jest informacja, że jest "naturalnie fermentowana".
Ale przecież "człowiek nie jest taki żeby nie popłynął", więc czemu nie rozwinąć się bardziej i na przykład nie przygotować sobie koktajli. Np. truskawkowy. Do blendera wrzucić truskawki i zalać jogurtem pitnym lub kefirem. Albo jabłka z marchewką zblendować i zalać dla odmiany zieloną herbatą. Gdyby goryczka z zielonej herbaty dokuczała można dodać odrobinę miodu. Lub też wymieszać w blenderze mleko migdałowe, banana, masło orzechowe i - jeśli jest ciepło - lód. A na koniec jeszcze siekane orzechy.
A może smoothies? Te gęste napoje pomogą utrzymać nawodnienie i odżywienie jednocześnie. I tak dla przykładu smoothie z awokado: Wymieszaj awokado, mleko migdałowe, miód i lód w blenderze. Gdy jest chłodniej zamień lód np. na herbatę miętową lub z hibiskusa. Podawaj z plasterkiem cytryny.
Sami możecie komponować koktajle, smoothie czy inne napoje, które nie dopuszczą do odwodnienia a w postaci płynnej, tej łatwiejszej do przyswojenia, dostarczą pożywienia na trudne czasy. Komponujcie wdług potrzeb dobierając białko, tłuszcze, błonnik, witaminy. Ale nie zapominajcie o smaku, bo nawet najbogatszy płyn ale nie smaczny jest trudniejszy do połknięcia i utrzymania.
Odwodnienie to podstępny wróg naszego organizmu. Czasami o nim zapominamy lub nie doceniamy jego niszczycielskiej mocy. Nie czekajcie aż zawładnie naszymi ciałami. Nie dopuszczajcie go do siebie i do osób, z którymi żeglujecie. Twórzcie najprzeróżniejszy oręż do walki z nim na bieżąco lub przygotowując wcześniej. Gdy pojawi się cofka wy nie COFAJCIE się przed niczym.
Comments